2/11/2016

InstaMix JANUARY 2016

InstaMix JANUARY 2016
Powracamy do serii InstaMix na blogu. Od jakiegoś czasu na moim Instagramie pojawia się więcej zdjęć i są zdecydowanie bardziej dopracowane. Uwielbiam robić zdjęcia, więc daję upust swojej kreatywności właśnie tam.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ten post, jak i moje zdjęcia :)

Buziaki!!!
Pozytywna28

Selfie na Nowy Rok :)


2/09/2016

DETAILS

DETAILS
Dzisiaj post o biżuterii którą noszę na co dzień i trochę o tym jak zmieniło się moje podejście do niej.
Jak pewnie pamiętacie kiedyś uwielbiałam bardzo sztuczną biżuterię, szaloną, kolorową, momentami wręcz kiczowatą. Teraz chyba już z tego wyrosłam. Wszystko spakowałam do pudełka i schowałam głęboko do szafki. Lubię rzeczy delikatne, proste, eleganckie. Nie lubię obwieszać się biżuterią, tak jak to było kiedyś.

Oto dodatki które noszą najczęściej:
Pierścionki, które noszę zawsze w duecie. Wiem, że część z Was uważa łączenie złota ze srebrem za niesamowitą wpadkę modową. Mi to nie przeszkadza. Zawsze noszę je razem, gdyż złoty pierścionek jest lekko za luźny i boję się, że go zgubię.
Uprzedzam pytania, to nie jest pierścionek zaręczynowy. Kupiłam sobie go w prezencie na 18 urodziny. Srebrny to pierścionek mojej mamy, który mi oddała.

Złote kolczyki z maleńkimi diamencikami. To prezent urodzinowy od mamy. Nie rozstaję się z nimi. Są bardzo małe, delikatne, subtelne. Pasują zdecydowanie do wszystkiego.

Wszyscy mają celebrytki, a ja mam srebrne serduszko. Noszę go cały czas, nie zdejmuję nawet do kąpieli. Ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną, bo to prezent na pierwsze Walentynki od mojego chłopaka.

Ta bransoletka ma taką samą historię jak wisiorek wyżej. Niestety nie mogę nosić jej na co dzień, bo jest bardzo delikatna i obawiam się, że mogłabym ją zerwać, więc zakładam ją na większe wyjścia.

Część osób jako dodatek biżuteryjny uważa okulary. Ja jako słabiej widząca nie rozstaję się z nimi niemalże wcale (raz prawie poszłam w nich spać). Jeśli śledzicie mnie od początku pamiętacie jeszcze moje różowe metalowe koszmarki, te uwielbiam i czuję się w nich świetnie.

A co z tą sztuczną biżuterią?
Staram się z niej rezygnować, jednak mam 3 naszyjniki, które czasami zakładam by dodać smaczku stylizacji. Zdecydowanie są mniej kiczowate, bardziej eleganckie.

H&M / Pepco / H&M

A co z zegarkiem? 
Niestety moje 2 zegarki umarły, a w trzecim padła bateria i pasek. Niestety wymiana paska w zegarku Swatch nie jest taka prosta, więc muszę poszukać miejsca w Lublinie gdzie tego dokonam. 
Planuję kupno nowego zegarka, a moje serce skradły zegarki Cluse i DW. Niestety jednak ich cena trochę powala, więc pewnie kupię kolejny zegarek Swatch.

A Wy jaką biżuterię nosicie najczęściej? :)


Buziaki!!!
Pozytywna28

2/06/2016

Elementarz stylu Katarzyny Tusk - co o nim sądzę, czy warto go kupić?

Elementarz stylu Katarzyny Tusk - co o nim sądzę, czy warto go kupić?
O książce tej było bardzo głośno głównie na Instagramach, była się na wielu zdjęciach (u mnie też pojawiła się na kilku) jednak na blogach nie pojawiała się zbyt często, chyba że coś przeoczyłam.
Zbierałam się do jej dokładnego przeczytania jakiś czas, kilkakrotnie ją przeglądałam, ale nastąpił ten dzień gdy postanowiłam ją przeczytać. Jak już zaczęłam, tak też przepadłam.

Zacznijmy na początku od tego, że książka jest przepięknie wydana. Okładka pokryta jest jasnym płótnem(?), dodatkowo mamy zakładkę w postaci czerwonej tasiemki. Całość prezentuje się niezwykle elegancko. Koszt książki to ok. 50zł, jednak warto polować na jakieś promocje, których w sieci znajdziemy mnóstwo. Książka w księgarniach jest dodatkowo zapakowana w folię, by jej okładka nie uległa pobrudzeniu/zniszczeniu. Uważam, że to fantastyczny pomysł, bo zdarzało mi się kupić pobrudzone książki.

Czym ujęła mnie ta książka?
Na początku oczywiście niesamowitymi fotografiami. Bardzo lubię bloga Kasi, bo jest niezwykle spójny, fotografie są magiczne, dla takiej estetki i pasjonatki fotografii jak ja to niezwykła dawka inspiracji.
A co z treścią?
Według mnie jest na prawdę świetna. Wszystko co gdzieś siedziało mi w głowie, wymieszane i poplątane odnośnie klasycznego stylu dzięki tej książce zostało uporządkowane. Czyta się bardzo szybko, miło i przyjemnie. Wskazówki Kasi są bardzo uniwersalne, nic nie jest narzucane, nie mówi, że tego nie wolno, a to musisz. Nie narzuca Ci konkretnych zasad odnośnie ubrań, udziela wskazówek. Od jakiegoś czasu śledzę bloga Kasi, ostatnio stałam się ogromną fanką jej stylu, a po przeczytaniu książki pokochałam ją i mocniej utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę ubierać się podobnie. Jej styl przemawia do mnie w 100% i wiem, że właśnie w czymś takim czuję się świetnie.
Teraz tylko pozostaje mi lekko uzupełnić garderobę i wprowadzać w życie wskazówki Kasi.

Jeśli chcecie uporządkować swój styl, potrzebujecie podpowiedzi odnośnie bazy to książka może być dla Was przydatna. Znajdziecie w niej rozpiskę co składa się na bazę całoroczną, na sezon wiosenno-letni i jesienno-zimowy.

Najbardziej za serce chwycił mnie jeden fragment, który dał mi sporo do myślenia. A mianowicie była tam mowa, że gdy jednego dnia wyglądasz jak milion dolarów, wszyscy Cię podziwiają, ale jeśli drugiego dnia ubierzesz się koszmarnie, nieuczesana, w wyciągniętej bluzie i brudnych butach to zastanawiają się co Ci się stało, a później można stwierdzić, że nasz styl to sinusoida. Raz się uda, ale zupełnie przez przypadek bo stylu nie ma się wcale. Lepiej obniżyć trochę loty i codziennie wyglądać tak dobrze na ile jesteśmy w stanie. Niestety tutaj przypomniał mi się mój "obraz". Czasami wyglądam na prawdę świetnie, jednak innym razem, mam wszystko gdzieś, ubieram jeansy które wcale za dobrze nie leżą, a do tego bluzę (niby rozmiar ten, ale to nie ten styl do którego dążę), no i buty, które po drodze na uczelnie wyglądają jakbym szła co najmniej przez jakieś bagno. Zrobiło mi się wstyd.
Teraz już wiem, że muszę bardziej się pilnować, w końcu to mi zależy na tym aby wyglądać dobrze, schludnie, prosto. Chcę byś stylowa, ale nie koniecznie fashion, modna trendy itd. Chce po prostu wyglądać dobrze, a wiec od dziś oficjalnie mogę powiedzieć, że Kasia Tusk to moja modowa/stylowa guru.

Dodatkowo okazało się, że łączy nas nie tylko styl, ale tez pasja do fotografii, ciągotki do gotowania, wrażliwość, nieśmiałość, trochę kompleksów. Czuję jakbym znalazła swoją bratnią duszę.

Podsumowując, ja jestem zachwycona książką. Pokochałam jeszcze bardziej Kasię i jej styl. Jeśli chcecie uporządkować swój styl i iść w kierunku podobnym do stylu Kasi to serdecznie polecam Wam tę książkę. Myślę, też że warto mieć tę książkę również dla samego wyglądu, bo jest piękna  niezwykle inspirująca.

Jeśli macie tę książkę to chętnie poznam Waszą opinię na jej temat ;)

Buziaki!!!

Pozytywna28

Oto kilka zdjęć obrazujących wnętrze książki:


2/04/2016

Rimmel BB Cream Radiance - test mamy i córki.

Rimmel BB Cream Radiance - test mamy i córki.
Jakiś czas temu naszło mnie na zakup lekkiego podkładu albo BB kremu. Szukałam w drogerii, buszowałam w sieci poszukując jakiejś inspiracji. Pod wpływem chwili i bardzo spontanicznie postanowiłam kupić ten produkt, czyli BB Cream Radiance od Rimmel.
Miałam już 2 podkłady Rimmel, sprawdzały się u mnie fantastycznie, więc miałam nadzieję, że i tym razem trafię w 10.


Pewnie jesteście ciekawi czy pokochałam czy znienawidziłam ten produkt?
U mnie niestety produkt ten zupełnie się nie sprawdził. Kolor ma bardzo ładny jednak u mnie się lekko utlenia. Zapach produktu jest średnio przyjemny, bo po prostu śmierdzi alkoholem (alkohol w składzie)

Jednak największym problemem u mnie okazało się nakładanie tego produktu na twarz.
Nie działa rozsmarowanie go, ani wklepanie. Produkt ma mojej twarzy się ślizga, warzy i roluje. Tylko razu udało mi się go nałożyć, jednak musiałam bardzo mocno pocierać skórę dłońmi, aż odczuwałam pod palcami pieczenie i gorąco spowodowane rozcieraniem.

Postanowiłam oddać go mamie na testy. Bo wydawało mi się, że jednak nie jest to produkt odpowiedni dla rodzaju mojej cery.
I tutaj niespodzianka, moje przypuszczenia się sprawdziły.
U mojej mamy produkt ten się nie utlenił. Nakładanie było zupełnie bezproblemowe, a sam krem bardzo ładnie wyglądał na buzi. Polubiła go bardzo i używa go do codziennego makijażu.

Stwierdzam, że nie wiem co mam sądzić o tym produkcie :D Z jednej strony gdy Wasza cera produkuje odrobinę sebum produkt ten raczej się nie sprawdzić, bo będzie się bardzo ciężko nakładał. Z drugiej strony skóra sucha i alkohol w składzie to też nie najlepsze połączenie.

Wydaje mi się, że produkt sprawdzi się u kobiet z cerą bardziej dojrzałą, normalną, dodatkowo na plus dla takiej cery będą jego rozświetlające właściwości.

Znacie ten produkt? Jeśli miałyście z nim do czynienia, chętnie poznam Waszą opinię na jego temat ;)


Buziaki!!!
Pozytywna28

2/02/2016

Ulubione kolory lakierów do paznokci - aktualizacja

Ulubione kolory lakierów do paznokci - aktualizacja

Dzisiaj chcę Wam pokazać moje ulubione odcienie lakierów do paznokci. Ostatnio zauważyłam, że mój gust się zmienił, nie tylko w kwestii ubrań, ale też i kolorów lakierów. Zdecydowanie w kwestii lakierów i ubrań sięgam teraz po bardziej klasyczne kolory, eleganckie, bez zbędnych szaleństw.
Zdecydowanie pokochałam styl prosty, klasyczny, lekko minimalistyczny jeśli chodzi o wzory i kolory.
Wybieram kolory które ładnie podkreślają kolor mojej skóry, nie krzyczą z daleka, ale są dopełnieniem stroju. Stawiam na elegancję, schludność i klasykę, zamiast szalonych kolorów.

Klasyczne czerwienie, to kolor który dodaje smaczku stylizacjom, jest elegancki ale też bardzo kobiecy. Jak widzicie moje oba lakiery już niemal sięgają dna, a to oznacza że na prawdę bardzo je lubię. Chyba czas zainwestować w nowy, bo nie wyobrażam sobie teraz by nie mieć czerwonego lakieru w mojej kolekcji.

Jasne róże uwielbiam za to, że bardzo ładnie podkreślają kolor mojej skóry, wyglądają niezwykle elegancko, klasycznie i romantycznie. Fantastycznie rozjaśniają ciemniejsze stylizacje, a z tymi jasnym pięknie współgrają, dodają im ciepła i nuty romantyzmu. Przynajmniej ja to tak odbieram.

 Kolor nude sprawdza się zawsze, ale trzeba znaleźć swój idealny odcień. Ja chyba znalazłam. Sprawdzał się w wielu sytuacjach, na codzień, ale też i na większe wyjścia. Świetnie wydłuża paznokcie i wysmukla dłonie. Co do bieli na paznokciach, tu bywa różnie. Może wyglądać klasycznie, elegancko i podkreśli lekką opaleniznę dłoni, jednak może też wyglądać kiczowato niczym korektor biurowy. Ja lubię czasem sięgnąć po biel, jednak by złagodzić jej siłę pokrywam ją złotym topem. Biel nabiera lekko beżowego, przybrudzonego koloru, a dodatkowo delikatnie połyskuje.

Ciemne odcienie szarości, granatu, morskiej zieleni to barwy które podbijają jasność mojej skóry dłoni, ale w bardzo schludny i szlachetny sposób, bez żadnej szarości lub siności dłoni. Pasują zarówno do długich jak i krótkich paznokci, klasa i elegancja sama w sobie.
 Kolory z Bell niestety nie posiadają numerów ani nazw.

W zestawieniu tym nie mogło zabraknąć odcieni lekko filetowych, śliwkowych, bordowych. To kolory którymi czasami zastępuję czerwień. Tak jak wszystkie wcześniej przeze mnie wymienione podkreślają odcień mojej skóry, są eleganckie i schludnie wyglądają na dłoniach.

Jak widzicie wszystkie moje ulubione kolory są bardzo stonowane, klasyczne, bez zbędnych szaleństw. Staram się teraz iść właśnie w tym kierunku, pod względem ubrań, ale też innych dodatków. Prostota, klasa i lekka elegancja to coś w czym zaczynam się odnajdować i bardzo dobrze czuć, bo przy mojej dosyć delikatniej i prostej "urodzie" duży szum nie jest wskazany, bo mnie przytłoczy. A to my powinnyśmy być widoczne, a nie ubranie, makijaż czy paznokcie.


A Wy na jakie kolory stawiacie najczęściej? ;)



1/30/2016

Ulubieńcy kosmetyczni grudzień 2015/ styczeń 2016

Ulubieńcy kosmetyczni grudzień 2015/ styczeń 2016
No to mamy koniec stycznia, a co za tym idzie czas na kosmetycznych ulubieńców. Dzisiaj przedstawię, Wam ulubieńców grudnia i stycznia. Tradycyjnie nie jest ich dużo, bo staram się mieć mniej a lepiej.
No to bez zbędnego przedłużania, przejdźmy do rzeczy ;)

1. Jantar Mgiełka z wyciągiem z bursztynu - kupiłam ją w sumie przypadkowo, bo moja odżywka w sprayu się skończyła. Stwierdziłam, że tym razem sięgnę po coś innego niż odżywki Marion lub Joanna. No i bardzo się cieszę, że postanowiłam coś zmienić. Mgiełka jest cudowna, nie obciąża włosów, nawet gdy nałożymy jej troszkę za dużo. No i co najlepsze, włosy po użyciu jej są bardzo miękkie i gładkie, czuć to wzmocnienie i odżywienie. Ostatnio po kilku dniach spędzonych w domu, gdy nie miałam tej odżywki pod ręką, włosy zrobiły się szorstkie i suche, wystarczyła jedna aplikacja by całkowicie je odmienić. Ja jestem w niej zakochana, i chyba skuszę się na sławną wcierkę do włosów, też z firmy Jantar ;)

2. Wibo Extreme Nails nr. 253 - ukochana czerwień, jak dla mnie ideał. Cudowne krycie, idealny dla mnie odcień, a do tego jest dosyć trwały. Używałam go w ciągu tych 2 miesięcy praktycznie do co drugiego malowani. Coś musi być na rzeczy w związku z tym lakierem, bo wcześniej nie przepadałam za czerwienią (niestety chyba lakier ten został wycofany, bo nie mogłam odnaleźć go pod zmienioną szatą graficzną opakowania, być może uda mi się go odnaleźć pod zmienionym numerem)

3. Lovely Curling Pump up mascara - cały czas szukam czegoś dobrego dla moich rzęs. Po jakimś czasie postawiłam wrócić do tego tuszu z lekko podkulonym ogonem. Stwierdzam, że to jeden z lepszych drogeryjnych tuszy do rzęs. Podkręca, wydłuża, pięknie unosi i rozdziela rzęsy, a do tego jest bardzo tani. Kosztuje ok. 10zł. Czuję, że nie rozstaniemy się zbyt szybko.


4. Bell Multi Mineral Anti-age Concelare - wydawało mi się, że korektory których używałam są bardzo dobre, jednak gdy użyłam tego, to stwierdzam, że były ok/dobre. Jak dla mnie kryje lekko/średnio, ale za to pięknie rozjaśnia okolicę pod okiem. Dodatkowo daje niesamowite uczucie nawilżenia, napięcia, schłodzenia, uczucie trudne do opisania, ale niesamowicie komfortowe. U mnie sprawuje się świetnie, nie wchodzi wcale w zmarszczki, jednak jedna z Was pisała mi że u niej było odwrotnie. Bardzo brzydko podkreślał zmarszczki i trudno się nakładał. Wiec musicie przetestować same, za ok. 10zł myślę, że warto.

5. Wibo Million Dollar Lips - pomadka wysławiana przez mnie pod niebiosa na Instagramie. Co tu dużo mówić, jak dla mnie ideał. Cudowny kolor, świetna konsystencja, jako matowa pomadka nie wysusza prawie wcale, a wręcz lekko nawilża. Jeśli maluję usta jakimś kolorem, to ostatnimi czasy jest zawsze właśnie ta pomadka. Musi być w niej coś magicznego, bo bardzo ciężko złapać ją w Rossmannie.
Tak się prezentuje na ustach.


Tak właśnie przedstawiają się moi ulubieńcy minionych dwóch miesięcy. Piszcie w komentarzach jakie kosmetyki Was zachwyciły w tym okresie ;)

Buziaki!!!

Pozytywna28 
Copyright © 2016 Okiem Pozytywnej28 , Blogger