Zacznijmy od tego, że maseczkę możemy kupić w saszetce za ok. 3zł. Ilość produktu w opakowaniu jest zadowalająca. Spokojnie pokryjecie całą twarz dosyć grubą warstwą. W wypadku białej maski nie spotkałam się jeszcze z wersją w tubce.
Na zdjęciach poniżej znajdziecie wszystkie informacje zawarte na opakowaniu.
Producent zapewnia Nas, że wersja biała jest bardziej łagodna dla skóry, nie powinna jej podrażniać swoim działaniem. Dodatkową różnicą jaką zauważyłam jest gramatura. Wersji białej w opakowaniu mamy 10g, zaś czarnej 6g. Przejdźmy jednak do najważniejszego, a mianowicie do odczuć związanych z testowaniem maski.
Co mnie na wstępie dosyć mocno uderzyło i wywołało u mnie zawahanie czy aby na pewno nakładać maskę na twarz był jej dosyć dziwny zapach. Jak dla mnie maska śmierdzi i wygląda jak klej typu Wikol czy tzw. biurowy Magiczny. Na Instagram widziałam już wiele "genialnych" pomysłów z tworzeniem masek peel-off właśnie z wykorzystaniem tego kleju. Ja jednak podziękuję za tego typu pomysły i rady, kleju na twarz nie nałożę. Miałam jednak pewność, że maska musiała przejść jakieś testy aby mogła być legalnie sprzedawana w Polsce w stacjonarnej drogerii.
Sama aplikacja maski była bardzo sprawna, miła i przyjemna. Nic nie spływało, ale też nie zasychało zbyt szybko. Samo zastyganie maski jest dużo sprawniejsze i szybsze niż w wersji czarnej. Po 20min maska była już gotowa do zdjęcia.
No i to był konkretne wyzwanie. Maska bardzo mocno przywarła do skóry, zdjęcie jej zakończyło się konkretną depilacją twarz i zaczerwienieniem. Czy maska poradziła sobie z zanieczyszczeniami skóry?
Muszę zaznaczyć, że moja skóra nie była zbyt dobrze przygotowana do nałożenia maseczki. Powinnam wcześniej wykonać peeling skóry i parówkę która rozpulchni skórę i rozszerzy pory.
Maska mimo kiepskiego przygotowania poradziła sobie lepiej niż wersja czarna. Część porów została oczyszczona, wypryski zostały wyciszone, złagodzone i widocznie zmniejszone. Maseczka miejscami wchłonęła ze skóry zanieczyszczenia, co można było zauważyć w postaci ciemnych plamek na zdjętej maseczce.
Sama skóra pomimo zaczerwienienie spowodowanego "depilacją twarzy" była bardzo miękka, napięta, ale nie przesuszona i ściągnięta.
Osobiście jestem bardzo zadowolona z białej wersji maski Pilaten i jestem pewna, że sięgnę po nią ponownie. Myślę, że po lepszym przygotowaniu skóry maska sprawdzi się jeszcze lepiej.
Jeśli używałyście tej maski to koniecznie dajcie znać czy się u Was sprawdziła.
Buziaki!!!
Pozytywna28
nie miałam tej maski, fajnie, że dała radę na nieprzygotowaną twarz :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie, po tym jak kiepska okazała się wersja czarna :D
Usuńja chciałam kupić tą czarną ale w ostateczności nie kupiłam bo każdy narzekał i dobrze zrobiłam ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze, że nie kupiłaś bo była kiepska :D
UsuńUuu, zainteresowałaś mnie tą maską! Miałam czarną, ale też szału nie było. Gdzieś mi się ta biała mignęła, ale nie miałam okazji stestować. Jak zobaczę ją gdzieś w drogerii to na pewno się skuszę na wypróbowanie! :)
OdpowiedzUsuńPolecam, w porównaniu do czarnej jest na prawdę świetna :D
Usuńniestety nie znam, ale notes mi sie podoba!;p
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię :D
UsuńJa bym z checia wyprobowala :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo jest bardzo fajna :*
UsuńMusiało boleć Ale skoro są efekty to czasem można się poświęcić :)
OdpowiedzUsuń